O wszystkim i o niczym

Dziecko na wycieczce autokarem

Zaczęło się tak…

Kuba pojechał z przedszkolem na wycieczkę (w obrębie naszego miasta)

– Kuba, tylko zapinaj pasy w autokarze
– nie trzeba
– jak nie trzeba?
– no bo są tylko takie tu <pokazuje, że sam pas biodrowy>
– pas biodrowy też trzeba zapinać, bo jeżdżenie bez pasów nie jest bezpieczne. I nie patrz na inne dzieci, ty masz mieć zapięte.
<Tu mąż pokazuje filmik, żeby zrozumiał dlaczego>
– okey

 

 

Jako świadomi i zdeterminowani rodzice podreptaliśmy przed pracą zobaczyć te autokary. Na miejscu okazało się, że rzeczywiście mają one pasy dwupunktowe (biodrowe). Dobre i to. Niektóre autokary nie mają w ogóle pasów. Jakim cudem? – zapytacie.

Tu odsyłam do krótkiej informacji ze strony policji odnośnie pasów:

  • „Policja przypomina, że obowiązek korzystania z pasów bezpieczeństwa odnosi się do kierujących i pasażerów zajmujących miejsca wyposażone w pasy. Dopiero od dnia 20.10.07 niedopuszczalne będzie zarejestrowanie po raz pierwszy pojazdu z siedzeniami bez pasów bezpieczeństwa.”
  • „Są to wymagania obowiązujące w procedurze homologacji typu pojazdu, a więc dotyczą wyłącznie producentów i importerów pojazdów. Dopiero od dnia 20 października 2007 r. niedopuszczalne będzie zarejestrowanie po raz pierwszy pojazdu z siedzeniami bez pasów bezpieczeństwa. Autobusy turystyczne i samochody ciężarowe zarejestrowane przed tą datą będą mogły być eksploatowane z dotychczasowym wyposażeniem w tym zakresie.”
  • „Obowiązek korzystania z pasów bezpieczeństwa odnosi się do kierujących pojazdami samochodowymi oraz pasażerów zajmujących miejsca wyposażone w pasy (z wyjątkami wskazanymi w art. 39 ust. 2 prd*).”

Czyli autokar z 2000 roku pasów mieć nie musi, ale taki z 2008 roku już tak. A jeżeli nie ma, to zapinać nie trzeba. Da bum tssss…

A pewnie jeszcze od roku produkcji będzie zależeć cena wynajmu…


Siedzimy sobie pod tym przedszkolem i czekamy na wizytę policji, celem sprawdzenia stanu technicznego autokarów. Kontrolę zleciło przedszkole.

Jest 8:45, policja miała być między 8:30, a 8:50. Dzieci już zbierają się do wymarszu, a policji dalej nie ma… Panie zaczynają dzwonić, żeby ustalić gdzie oni są…
W międzyczasie mój mąż dzwoni na policję. Rozmowa wygląda tak:

Mąż: bla bla bla gdzie jest policja do sprawdzenia autokaru

Policjant: a czy było to wcześniej zgłoszone? Jeżeli tak, to się pojawią. 

Mąż: według przedszkola było zgłoszone

Policjant: to ja muszę sprawdzić w kalendarzu, ale jeżeli nie było zgłoszone, to ja w całym mieście i tak nie mam teraz wolnego patrolu, żeby podjechać 

<nasze miny mówią „że co kurwa?”>

I tak sobie kwitniemy w coraz większym napięciu do godziny 9:15, kiedy to jednak zjawia się policja.
Policjant zamiast przystąpić od razu do kontroli, przystępuje do tłumaczenia, że nie miał obowiązku przyjeżdżać. Okazuje się, że zgodnie z jakimiś tam przepisami jest tak:

„Organizator wycieczki lub rodzic wysyłający swoją pociechę w podróż, który zdecyduje się na kontrolę autobusu powinien zgłosić potrzebę takiej kontroli w Wydziale Ruchu Drogowego KMP w Szczecinie.

  • Autobusy wyjeżdżające w godz. 06:30 – 10:00 są kierowane w celu przeprowadzenia kontroli do punktu kontroli autobusów […] o czym bezwzględnie organizator powinien powiadomić przewoźnika.
  • Kontrola autobusów wyjeżdżających po godz. 10:00 odbywa się w miejscu wskazanym przez organizatora wycieczki. „

„Kontrole stanu technicznego autobusów wyjeżdżających w trasy z dziećmi i młodzieżą przeprowadzają także inspektorzy transportu drogowego. Potrzebę kontroli na terenie Szczecina należy zgłaszać do Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego […] 48 godzin przed wyjazdem wycieczki […].

Istnieje także możliwość nieodpłatnego sprawdzenia stanu technicznego autobusu w Okręgowej Stacji Kontroli Pojazdów, […] po wcześniejszym zgłoszeniu takiej potrzeby […]. ”

Jak to rozumieć? Wychodzi na to, że jeżeli macie potrzebę sprawdzenia autobusu, to musicie to zgłosić wcześniej. I taki autobus jedzie w wyznaczone miejsce, tam jest badany i autobus i kierowca, a rano podjeżdża on po dzieci. Osoba odpowiedzialna za dzieci sprawdza sobie protokół z badania i porównuje nr rejestracyjny oraz nazwisko kierowcy, czy to na pewno ten pojazd i ta osoba miały badanie dzień wcześniej.

Jako matce od razu nasuwa mi się pytanie „a co z nietrzeźwym kierowcą?”. Jaką mam pewność, że Pan Kaziu, badany wczoraj o godzinie 17, nie usiadł wieczorem z wujkiem Zbyszkiem do flaszki? Żadną. Jedynym rozwiązaniem jest wzywać policję rano na miejsce odjazdu autokaru. Jednak na jakiej podstawie? Jak ma wyglądać taka rozmowa?

Ja: Poproszę patrol policji, bo mi się wydaje, że Pan Kaziu jest na gazie

Policja: A dlaczego się Pani tak wydaje? 

Ja: No nie wiem, ale proszę sprawdzić

Bezsensu. Jeszcze się policja zdenerwuje, że ją wzywam bezpodstawnie. Pan Kaziu wprawdzie nie wygląda na wczorajszego, ale skąd mam wiedzieć jak się czuje?


Co do stanu technicznego… Powstała specjalna kampania i strona dla rodziców https://www.bezpiecznyautobus.gov.pl/
Oto spot tej kampanii…

 

Więcej o akcji:

„Na stronie internetowej jako rodzice możecie sami sprawdzić autokar. Dzięki bezpłatnej usłudze MSW Bezpieczny Autobus sprawdzimy m.in. czy autobus:

  • ma ważne obowiązkowe ubezpieczenie OC,
  • posiada ważne obowiązkowe badanie techniczne,
  • dane techniczne, takie jak dopuszczalna liczba miejsc czy masa pojazdu,
  • komunikat, czy pojazd nie jest oznaczony obecnie w bazie jako wyrejestrowany, wycofany z ruchu lub kradziony.”

Wiecie co o tym wszystkim myślę? Jest to gówno warte. Przegląd i OC mogę sprawdzić od ręki, ale co z tego, skoro autokar może przyjechać na łysych oponach? Przecież taki przegląd robi się raz na rok. No dobra, można zgłosić tą kontrolę na ulicy jakiejśtam, ale…

Skąd mam jednak wiedzieć czy taki właściciel autokarów, co to jeździ na kontrolę 10x w miesiącu nie dzwoni tam z hasłem „Janusz, znów kontrola, nie mam czasu, weź mi podbij”?

Albo co z tego, że uznam, że warto sprawdzić kierowcę, skoro zatrzymam całą wycieczkę na 2h, bo będziemy czekać jak kołki na policjanta. 

No i na koniec – jaką mam pewność, że dzieci poprawnie zapną te nieszczęsne pasy biodrowe?

Tak dużo pytań, a tak mało sensownych odpowiedzi i gwarancji na to, że o moje dziecko zadbano najlepiej, jak się dało (szczególnie gwarancji ze strony prawa, które dopuszcza pewne rozwiązania). 

Do dupy to wszystko jest.

 

Jeden komentarz

  • Beta Kobieta

    Oj tak.
    Pod przedszkolem syna parkuje się wzdłuż uliczki. Przy samej bramie placówki koperta z zakazem zatrzymywania i postoju za wyjątkiem autobusu przedszkolnego. Dalej plac, przy wjeździe na który stoi zakaz ruchu.
    Podjeżdżam pod przedszkole, akurat zwalnia się miejsce przy kopercie, to czemu nie skorzystać. Parkuje dobry metr od linii i czekam, bo drzwi placówki zamkniete na czas sniadania. Na placyku stoja dwa autokary. Myślę sobie, że ładnie zaczynają dzień – od łamania zakazow, ale w koncu na wąskiej uliczce nie maja gdzie stać by nie blokować ruchu.
    Przychodzi godzina zero, wysiadam z dziećmi. Autokar rusza, podjeżdża pod bramę, staje na wjeździe i rzeczonej kopercie po czym wysiada z niego wkurzony kierowca i krzyczy na mnie:
    – Kiedy wreszcie ruszy pani ten samochód?!
    – Ale o co chodzi? – bo wszak ruszać nie zamierzam, na zewnątrz 2/3 moich dzieci i podwójny wózek, w planach zakupy w pobliskim sklepie.
    – Stoisz na zakazie – i tu szybki ruch ręką na rzeczony znak.
    – Tak? A gdzie tu jest koperta? – pytam nadal ze stoickim spokojem.
    – Jaka koperta? Tu nie ma koperty!
    – Nie? To na jakiej linii pan właśnie stoi?

    Puenty nie będzie.
    Moje dziecko na razie żadnym zorganizowanym transportem nie pojedzie, bo to będzie ta sama firma. Negocjacje trwają. Niestety żadna kontrola nie jest w stanie pokazac jaki jest stosunek kierowcy do przepisów i znaków…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *